piątek, 15 lutego 2013

Zrozumienie, a porozumienie.

Dzisiejszy poranek upłynął mi pod znakiem porozumienia. Bo właściwe z niezrozumienia wynikają wszystkie problemy na lini człowiek - zwierzę. Jako istoty świadome i zdolne do nauki, jesteśmy wyjątkowo uparci w tej kwesti, żeby oceniać zwierzęta według naszej, ludzkiej miary. A wystarczyło by tylko przyjąć do świadomości fakt, że mimo iż żyjemy w tym samym świecie, to zupełnie inaczej go postrzegamy. Najlepszym przykładem jest porównanie mężczyzn i kobiet. Należymy do tego samego gatunku, a jednak pomimo tych samych kluczowych potrzeb, jakim są jedzenie, spanie, czy chęć przedłużenia gatunku, to kobiety mają zupełnie odmienne wymagania niż mężczyźni bo są poprostu trochę inaczej skonstruowane.

Podobnie jest ze zwierzętami. Wszystkie dysponują uniwersalnym zestawem potrzeb i pragnień, ale to jak postrzegają rzeczywistość zależy głównie od narzędzi, w jakie wyposażyła je natura. Pokaż mi zestaw narzędzi, jakimi dysponujesz, a powiem ci jak widzisz świat.

Tymi narzędziami są zmysły. Dla wszystkich takie same : wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Dlaczego więc każdy gatunek jest inny?

Badając naturę konia uczymy się, że jest zwierzęciem uciekającym, żyjącym na otwartych przestrzeniach, dlatego do jego przetrwania najbardziej istotne są wzrok, słuch i w pewnej mierze węch. By zrozumieć, dlaczego konie robią się nerwowe w wietrzne dni, lub płoszą się pozornie bez powodu powinniśmy przyjrzeć się ich oczom. Końskie oko jest położone z boku głowy i nie ma możliwości akomodacji za pomocą dostrajania ostrości obrazu. Zwierzęta te widzą mało ostro i do tego mają dwa ślepe punkty tuż za zadem i tuż przed głową. Dla człowieka, którego podstawowym receptorem jest wzrok, wydaje się nieprawdopodobne funkcjonowanie z takim postrzeganiem. Ale dzięki niemu konie są w stanie dostrzec niewielki nawet ruch liścia w trawie, kilkadziesiąt metrów przed sobą. Konie są jak wielka sonda, rejestrująca każdy ruch i każdy szelest w swoim otoczeniu. Jest to niezawodny system wczesnego ostrzegania. Nie ważne, że my wiemy o liściu, i wiemy, iż jest on kompletnie nieszkodliwy. Koń jako urodzony sprinter nie ma czasu zastanowić się nad tym, czy liść mu zagraża, podczas gdy ułamek sekundy może decydować o jego życiu. Dlatego te zwierzęta najpierw uciekają, wystrzeliwując jak z procy, a dopiero potem zatrzymują się żeby się obejrzeć.
Podobnie jest z resztą ze słuchem. Dzięki ruchomym uszom konie są w stanie słuchać jednocześnie tego, co się dzieje z przodu, jak i za nimi. Na dźwięk nowy, lub podejrzany reagują zwykłą dla siebie ucieczką. Wyobraźcie więc sobie, co konie czują przy silnym wietrze, kiedy wszystko się rusza i do tego wydaje niepokojące szmery – ciężko zdecydować przed czym i w którą stronę uciekać prawda?

I tu pojawia się miejsce na nasze niezrozumienie. Koń dostrzega jakiś podejrzany ruch, ucieka bo tak nakazuje mu instynkt, a my wyciągamy bata. Tym samym utrwalamy w nim mechanizm. Koń mówi ,,boję się, że stanie mi się krzywda'', a my zadajemy mu ból chcąc go ukarać za nieposłuszeństwo. Co wtedy myśli? ,,Wiedziałem, że spotka mnie coś złego. Następnym razem muszę się lepiej przygotować''.

Podobnie dzieje się w przypadku psów. Ludzie na siłę starają się je uczłowieczać. Traktujemy nasze pociechy, jak nas samych, tylko chodzących na czterech nogach. Nic dziwnego więc, że skoro dla ludzi podstawowym mechanizmem komunikacji są słowa, tak samo staramy się rozmawiać z psami. Jak często zdarza się nam mówić do zwierząt? Jak często stoisz i błagasz psa żeby przyszedł, podczas gdy on w najlepsze gania po domu z twoim kapciem? Jak często krzyczysz żeby zszedł z kanapy, kiedy on zupełnie nic sobie z tego nie robi?

Już to powinno nam dać do myślenia, że nie tędy droga. Psy podobnie jak konie nie rozumieją słów. Mogą się nauczyć znaczenia poszczególnych komend, ale nadużywane, lub wypowiadane bez użycia odpowiedniej energii (nie mówię tu o wypowiadaniu słów z energią niczym cherleaderka, ale używaniu odpowiedniego stanu umysłu) szybko przestaną na nie reagować.

Spójrzmy na naszego czworonoga jak na psa. Natura wyposażyła go w doskonały węch, dobry wzrok i słuch. I tak pies najpierw będzie odbierał otoczenie za pomocą zapachu, potem ewentualnie się przyjrzy, a na końcu zastanowi się nad dźwiękiem.
A co my robimy, kiedy witamy się z psem? Najpierw wołamy, często piskliwym, przypominającym psie skomlenie głosikiem ,,Jaki słodki piesio!’’ i rzucamy się do niego żeby go pogłaskać. Już w ciągu tych kilku sekund dajemy psu szereg błędnych sygnałów, po których najpewniej uzna, że nie dość, że nie umiemy się zachować, to jeszcze oddajemy mu przywództwo. Jak to możliwe?
Pierwszym błędem jest głos, który kojarzy się zwierzęciu z poddańczym skomleniem lub oznaką słabości. Drugim jest złamanie zasad dobrego wychowania w stadzie, i podbiegnięcie, żeby psa pogłaskać – psi savoir vivre wymaga by najpierw dać się obwąchać. Do tego najczęściej dochodzi sposób podejścia. Psy podchodzą przodem do siebie tylko w wyjątkowych sytuacjach oznaczających najczęściej wyzwanie. No i sam fakt, że podchodzimy jako pierwsi, na koniec przypieczętowuje nasze stanowisko. W stadzie, przywódca sam nigdy nie podchodzi do członków stada, to oni przychodzą do niego. Dorzućmy jeszcze do tego naszą rozchwiany stan emocjonalny, podczas którego zachwycamy się psiakiem i już kłótnia gotowa. Normalną reakcją psa na takie zachowanie było by ostrzegawcze ugryzienie mające przyprowadzić delikwenta do porządku, co ludzie z resztą odbierają często jako zaproszenie do zabawy.

Z doświadczenia wiem, że energia to potężne narzędzie w świecie zwierząt. Nie tylko jest uniwersalnym sposobem przekazywania informacji, który rozumie każdy gatunek, ale i skutecznym. Nie raz mogłam się przekonać, że wystarczy spojrzenie! Spojrzenie na futro, zalegające na kanapie wbrew zasadom, by stwierdziła, że lepiej sobie poszukać innego miejsca. Nie trzeba wcale krzyczeć. Można użyć nic nieznaczącego słowa np. Bazinga! i pies zejdzie z kanapy o ile użyjemy odpowiedniego nastawienia, mówiącego, że to nasza kanapa i że obejmujemy ją w posiadanie (osobiście nie polecam tego sposobu, kiedy usłyszysz wychodzące z twych ust ,,Bazinga!'' najpewniej zachce ci się śmiać, twoja energia gwałtownie się zmieni i zwierzak czując to weźmie cię za niezrównoważonego psychicznie... ;p)


To jest dla nas trudne, zmienić sposób postrzegania zwierząt. Dla nas Puszek jest Puszkiem, który uwielbia szczekać, kocha swoją piłeczkę i ... po wymienieniu iluś tam cech jest psem. A to właśnie PSEM jest przede wszystkim, i jako psa powinniśmy go postrzegać. Kiedy już to zrozumiemy i nauczymy się patrzeć na świat nosem, potem oczami zrozumiemy, czemu do tej pory w naszym związku nie najlepiej się układało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz