Miau? Coś ty kotku miał?
Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta jest miseczka, a jeszcze bym chciał...
Kto nie zna tego wierszyka? Znają go chyba wszyscy. I tak, jak pamiętają o czym marzył kotek, tak też błędnie mogli by pomyśleć, że ów białe mleczko jest istotą kociego szczęścia.
Niestety, jako posiadaczka kota i jako istotka zainteresowana zwierzęcym zdrowiem wiem, że laktoza zawarta w tym właśnie mleczku bardzo często jest nie tolerowana przez koci organizm i bardziej szkodzi niż cieszy...
Jednakże moja kocia towarzyszka co dzień uświadamia mi, że istotą kociego szczęścia są najczęściej przedmioty błache i dla nas, ludzi, z goła niepozorne.
No bo czegóż można spodziewać się po zwykłym, kartonowym pudełku po butach?
Dla człowieka, po wyjęciu zawartości takie pudełeczko staje się mało interesującym, raczej bezużytecznym klamotem, nadającym się do wyrzucenia, lub ewentualnie, u co bardziej kreatywnych osobników - do przetrzymywania w nim butów dla lepszego ładu w szafce.
Jednak dla kota...
Tu sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Co dziennie obserwuję z zaciekawieniem moją kotkę, jak sobie z takim pudełkiem poczyna i zachodzę w głowę skąd u niej taki pociąg do tego, mogłoby się zdawać, śmiecia.
Moje zainteresowanie tą sprawą osiągnęło apogeum, gdy dotarł do mnie fakt, iż moja szybko rosnąca kota ledwo się w tym pudełeczku mieści, a jednak karton w żaden sposób nie stracił na wartości - a mogłabym nawet rzec, że pociąga ją nawet bardziej niż wtedy, gdy leżąc w nim miała spory zapas miejsca na ewentualną zmianę pozycji.
Co więcej - cokolwiek włożone do tego pudełka staje się natychmiast obiektem kociego zainteresowania i albo jest z tego pudełka wyrzucane na zewnątrz, albo jest na przemian wyjmowane i wkładane spowrotem w ramach jakiejś niezrozumiałej dla mnie kociej zabawy.
Zapytuję więc moje futerko - o co chodzi?
Czy to dźwięk jaki wydaje papierowa masa?
Czy to zapach kartonu jest tak pociągający?
Czy niewygoda związana z zbyt małym rozmiarem pudełka?
(może kota ma skłonności masochistyczne?)
Czy może smak? - przychodzi mi na myśl patrząc jak kicia obgryza kanty z wyrazem błogości na pyszczku.
Pytam, a moja mała patrząc na mnie z powagą odpowiada: Miau
Nagle wszystko staje się dziecinnie proste i zrozumiałe.
Nie ma właściwego powodu.
Sam brak powodu mógłby być w zasadzie wystarczającym powodem...
Sama prostota tego przeklętego pudełka jest istotą jego świetności.
Jego i całej masy rzeczy, które są tak uwielbiane przez koty - papierowe chusteczki, kolorowe piórka, skrawki materiału, zakrętki od długopisów czy choćby najzwyklejsze sznurki.
Kto ma kota dobrze wie, że ta istota potrafi znaleźć coś fascynującego niemal w każdym przedmiocie :
np.
-kiedy bada szybkość spadania, z uwagą strącając kolejne, coraz to większe przedmioty ze stołu, półki czy parapetu.
-w szparze pod drzwiami, kiedy to godzinami potrafi leżeć i ze skupieniem wkładać do szczeliny łapkę, badając co się kryje za drzwiami.
-w kwiatkach, kiedy pilnie uczy się przesadzać roślinki, zmieniając ich miejsce na parapecie lub wyciągając z nich ziemię i układając obok doniczki.
-w zakrętce od długopisu, która popychana, z mniejszą lub większą siłą po parkiecie, sunie do przodu niczym pocisk z fascynującym dźwiękiem.
-w papierowej torbie, do której wejdzie i sprawdzi jej zawartość, nawet jeśli to wydaje się fizycznie nie możliwe.
- w wodzie, kiedy to siedząc godzinami bada z naukową skurpulatnością przepływ cieczy w kranie działającym na dotyk (nie bacząc na milionowe rachunki przychodzące pod koniec miesiąca - przecież nie będzie w imię nauki liczyć pieniędzy!)
A idealnym podsumowaniem mojej tezy będzie fakt, iż nawet najbardziej rozbrykana kota, choćby została przyłapana na ciężkim psoceniu i rozrabianiu, złapana i włożona do takiego pudełka niemal odrazu zasypia, czy też bawi się dalej, grzecznie, nie wychodząc już z pudełka np. łapiąc swój własny ogonek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz