poniedziałek, 1 października 2012

,,Jesteś tym co jesz'' - to nie tyczy się tylko nas!

W ostatnich dniach na rynku pojawiła się nowa karma. Z małej fabryki, ekologicznie pakowana, wyrabiana niemal ręcznie. W niczym nie przypomina dostępnych w sklepach produktów, gdzie każdy krokiet ma idealne wymiary, każdy kawałeczek jest perfekcyjnie zmielony i ma fantazyjny kształt. Ulotki reklamujące karmę również wydrukowane na szarym papierze sprawiają bardzo pozytywne wrażenie w szale mody na produkty eko.
Zaciekawiona odwiedziłam stronę firmy żeby poczytać o składzie karmy i o jej pochodzeniu. Byłam zdumiona, jak malutka placówka, sprzedająca do tej pory tylko on-line, za pomocą przemyślanej strategii wydostała się do szerszej sprzedaży. Poza bogactwem składników, oraz krajowym pochodzeniem, zaskakują kilkoma innowacyjnymi pomysłami na spedycję psiej karmy, które mają sens!



Jednak to dało mi do myślenia na temat tego, czym tak naprawdę kierujemy się wybierając pożywienie dla naszych pupili.
Sama pracując w sklepie zoologicznym, na własnej skórze miałam okazję się przekonać jak robi to zadziwiająca większość właścicieli.

W erze marketingu jesteśmy zasypywani informacjami. Marki prześcigają się w nowościach chcąc pozyskać coraz większe rzesze klientów. Oferują nam piękne opakowania, praktyczne mieszanki, atrakcyjne promocje i kuszące gratisy. Jesteśmy zasypywani sloganami promującymi najlepszą karmę dla Yorków, królików czy fretek; oferuje się nam gotowe produkty dla kociąt, zwierząt sterylizowanych czy seniorów, wraz z zapewnieniem, że nasz czworonożny przyjaciel będzie jadł ze smakiem, a co za tym idzie żył długo i szczęśliwie, i to w dobrym zdrowiu. Poza gotowymi karmami mamy do wyboru tony kolorowych przysmaków we wszystkich możliwych kształtach i w najróżniejszych rozmiarach, oraz przeróżne suplementy o różnym spektrum działania – a tu na zdrowe zęby, a tu na piękną sierść, czy mocne kości. Podświadomie uczestniczymy w tym marketingowym wyścigu, ale jaki to ma wpływ na nasze zwierzęta? Jak wybieramy produkty?



Codziennie jestem świadkiem robienia zakupów przez ludzi i dla ludzi – bo jakżeby inaczej nazwać kupowanie kolorowych ciasteczek, które dla psów nie są niczym innym jak pustymi kaloriami, ale są wybierane bo mają zabawny kształt i barwę. Codziennie widzę ludzi kupujących Whiskasa czy Pedigree, przekonanych, że jest to najlepsza karma dla ich zwierząt, bo przecież ciągle słyszą o tym w telewizji. Spotykam klientów, którzy przychodzą po karmę, tę ze zdjęciem yorka na opakowaniu. Kiedy mówię im, że się skończyła i proponuję inną, równie dobrą lub nawet lepszą, nie są zainteresowani, bo na paczce nie ma tego małego, uroczego pieska, a zamiast niego jest jakiś inny ,,kundel’’.

Inna kwestia to skład karmy. Ilu z nas czyta skład procentowy na opakowaniu, a ilu kieruje się tylko obrazkiem wesołego króliczka na kartoniku, lub całą paletą kolorowych dodatków widocznych przez okienko w paczce. Ilu z nas porównuje ten skład z rzeczywistymi potrzebami naszego zwierzęcia?
Myślę, że w dobie umiejętnej manipulacji klientem poprzez obraz i chwytliwe hasła, kompletnie zapomnieliśmy o tym, że pies to zwierzę mięsożerne, więc powinniśmy szukać karmy z jak największą zawartością mięsa, a nie ryżu, czy innych roślinnych dodatków. To samo się tyczy kotów czy gryzoni. Jak wielu z nas zdaje sobie sprawę, że myszy, szczury czy chomiki potrzebują w swojej diecie białka zwierzęcego, którego nie ma wcale, lub są tylko jego śladowe ilości w zbożowych mieszankach, dostępnych w sklepach? Czy jesteśmy świadomi tego, że źle zbilansowany pokarm może dostarczać zbyt dużo składników energetycznych powodując nerwowość pupila, lub też zbyt mało witamin i składników mineralnych powodujących poważne niedobory?


To nasuwa mi myśl, że posiadanie zwierzęcia wiąże się nie tylko z wiedzą, na temat jego wyglądu, jego zwyczajów, oraz czy potrzebuje klatki, czy musi wychodzić na spacery, ale też podstawowych informacji z zakresu jego potrzeb żywieniowych.
Niestety nie każdy jest chętny żeby się dokształcić. Nie każdy chce poświęcić chwilę, na przeczytanie etykiety, lub wydać te parę złotych więcej na karmę, która ma bogatszy, lepiej zbilansowany skład. I w końcu nie każdy wie, że przy odrobinie wysiłku, możemy własnymi pomysłami, oraz świadomymi decyzjami urozmaicić dietę naszych pupili o naturalne przysmaki, nie zawierające sztucznych barwników i wytworzone z produktów lepiej przyswajalnych dla zwierząt.

Możecie być pewni, że pies nawet bardziej ucieszy się z naturalnych, suszonych pasków wołowiny niż z zielonego herbatnika, a kot zamruczy wdzięczniej za kawałek piersi indyczej niż za ,,czekoladową’’ myszkę.
Myślmy o naszych zwierzętach, chciejmy się dla nich uczyć o tym, co dla nich dobre i kochajmy je jeszcze bardziej wiedząc, że są szczęśliwe zdrowo jedząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz