środa, 2 października 2013

Własnoręcznie przygotowane smakołyki? Oczywiście!

Własnoręczne przygotowanie smakołyków dla naszego pupila daje nam niezwykłą dla sklepów zoologicznych możliwość - sami możemy zdecydować, co znajdzie się w jedzeniu, które przygotujemy, oraz jak to zrobimy. Mamy wpływ na pożywność przekąski i na ominięcie szkodliwych składników i konserwantów używanych w produktach sklepowych. Może być również niejednokrotnie tańsze.

Jest to doskonały sposób na przygotowanie miłej niespodzianki dla naszego zwierzaka, mając na uwadze jego upodobania, alergie, czy to gdzie i kiedy dostanie swój przysmak. Na spacerowej wycieczce, czy podczas szkolenia lepiej sprawdzą się smakołyki suche, natomiast jeśli będziemy chcieli wyciszyć psiaka - przykładowo po intensywnym spacerze, czy podczas rodzinnego obiadu, lepiej sprawdzi się coś do żucia, czy wylizywania.

Wielu z Was na pewno pomyśli, że własnoręczne zrobienie smakołyków będzie zbyt czasochłonne, lub trudne, jednak nic bardziej mylnego!Oto kilka łatwych i przyjemnych przepisów, na które niedawno się natkneliśmy :

Mieszanka smaków

Zaglądając do lodówki, możemy sobie uświadomić, że ze znajdujących się w niej resztek można łatwo przygotować smaczną i zdrową przekąskę dla naszego czworonoga.
Będziemy potrzebowali kawałków mięsa, ziemniaki, warzywa (oprócz cebuli, która jest dla psów szkodliwa) czy owoce (poza rodzynkami i winogronami, które również szkodzą).

Kroimy produkty na cienkie plasterki, bądź nieduże kawałki i wkładamy do piekarnika przy 200 stopniach i pozostawiamy do całkowitego wysuszenia.


Orzechowo-jogurtowa pasta

Ten rodzaj smaków będzie idealny na gorące dni, lub jako wypełnienie zabawek konga nieocenionych przy wyciszaniu psa ( doskonałe w przypadku psów, które żebrają przy stole - przygotowanie zwierzakowi konga naładowanego pasztetem, czy naszą pastą pozwoli odwrócić jego uwagę od jedzących).

Tu potrzebne będzie masło orzechowe i jogurt naturalny lub waniliowy. W zależności ile pasty chcemy zrobić, musimy poeksperymentować z ilością obu składników tak by dały dość gęstą, gładką masę. Możemy ją włożyć do konga, albo do foremek na babeczki i całość umieszczamy w zamrażalniku do zastygnięcia.


Psie ciasteczka

Psy uwielbiają ciasteczka, a ludzie uwielbiają je robić! Dlaczego nie wykorzystać tego i zrobić naszemu psiakowi przyjemności? ;)

Będziemy potrzebowali 2,5 szklanki mąki, małą szczyptę soli, jedno jajko, odrobinę kostki rosołowej z kurczaka, lub wołową oraz pół szklanki ciepłej wody. Jeśli nie jesteśmy fanami naładowanych wzmacniaczami smakowymi kostek bulionowych, możemy z nich zrezygnować, a szklankę wody zastąpić szklanką letniego rosołu domowej roboty.
Jako dodatku możemy użyć kawałków żółtego sera, otrębów lub kawałków szynki.

Z mąki, bulionu i jajka wyrabiamy ciasto, dodajemy sól i wyrabiamy ciasto. Dodajemy otrębów, sera lub kawałków szynki. Ciasto możemy uformować w kostki, serduszka, lub jakikolwiek inny kształt, jaki tylko przyjdzie nam do głowy. Ciasteczka wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 350 stopni, najlepiej na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, i czekamy ok. 30min.

Tak przyrządzone przysmaki nie zawierają konserwantów, dlatego ważne jest ich właściwe przechowywanie. Zamknięte w pojemniku próżniowym w lodówce mogą leżeć ok. 2 tygodni, w zamrażalniku nawet do pół roku, jednak przed ich podaniem zwierzakowi powinniśmy odczekać 10-15 minut zanim się rozmrożą.


Małe co-nieco dla ptaków:

Wraz z nadchodzącą zimą można zastanowić się nad własnoręcznym wykonaniem kulek tłuszczowych i kolb dla żyjących na wolności ptaków.
W tym celu będziemy potrzebowali mieszanki ziaren słonecznika, pszenicy, prosa i jęczmienia, oraz orzechów, i wytopionego ze słoniny smalcu. Oprócz tych składników może się przydać plastikowa siatka, jednorazowe pałeczki do chińszczyzny, lub patyczki do szaszłyków (choć ze względu na ich niewielką grubość może się to okazać dość trudne) i trochę sznurka.

Mieszamy nasionka i smalec, kiedy tłuszcz będzie lekko miękki. Ręcznie formujemy z niego kulki, obklejamy wokół patyczków i wkładamy do zamrażalnika do zastygnięcia. Kulki władamy do siatki, którą można zawiązać sznurkiem na gałęzi, lub na wystającej żerdce z karmnika, a pałeczki nacinamy lekko na jednej z wystających końcówek i zahaczamy sznurek o ten rowek i gotowe!


To tylko kilka przykładowych przepisów. Istnieje też wiele propozycji domowych przysmaków dla gryzoni czy kotów. Równie dobrze można troszeczkę zmodyfikować przepisy by móc podać smaczne ciasteczka, czy suszone w piekarniku skrawki szczurkom, czy chomikom. Wszystko zależy od naszej wyobraźni i serca, jakie wkładamy w przygotowywanie posiłku naszym czworonożnym pociechom.
Smacznego!









poniedziałek, 3 czerwca 2013

Powtarzaj po mnie!

Pochodząca z Włoch Claudia Fugazza od dziecka była miłośniczką psów. Porzuciła swoją poprzednią karierę zawodową na rzecz studiowania ukochanej przez nią dziedziny. W trakcie swojej nauki natrafiła na prace Jozefa Topala dotyczące zdolności naśladowniczych psów, i ta metoda stała się jej pasją, jak i obiektem badań.

Trochę faktów – nie od dziś wiadomo, że wilki posiadają niezwykłe zdolności socjalizowania się. Od niedawna uważa się nawet, że pradawne wilki same wybrały życie u boku ludzi. Umożliwiły im to potrzeba bycia użytecznym oraz niezwykła zdolność adaptacji. Pod tym względem wilki są bliższe człowiekowi nawet od szympansa, którego nie interesuje współpraca z innymi osobnikami, ani działanie w imię dobra większości.
Psowate od początku potrafiły ze sobą współdziałać, czy to przy polowaniach, czy przy wspólnym wychowywaniu potomstwa. Kolejnym wspaniałym dowodem na to, jak silne i złożone są relacje stadne wilków, jest fakt, że pomimo hierarchicznego podziału zwierzęta te potrafią się ze sobą bawić. Aby zabawa mogła się odbywać osobniki wyższe rangą porzucają swoje stanowisko i zachowują się jak inni członkowie watahy. Stosują się również do zasad fair play – stosując się do ściśle określonych zasad w poszczególnych zabawach, a nawet wykazują zdziwienie w momencie, gdy któryś z osobników zachowa się inaczej.
Psy, choć utraciły życie na wolności, i bardzo długo uważano, że mają z wilkami niewiele wspólnego odziedziczyły po swoich przodkach zarówno instynkt stadny jak i niesamowitą zdolność porozumienia się z człowiekiem. Jako jedyne z udomowionych zwierząt pozyskały też zdolność spoglądania człowiekowi oczy, by móc mu coś przekazać, lub też podążania za jego wzrokiem. To z kolei otworzyło przed nimi całkiem nowe możliwości!

Z badań, do których w dużej mierze przyczyniła się Claudia Fugazza wynika, że zwierzęta posiadają nadzwyczajną zdolność uczenia się z samego patrzenia, a to stworzyło fundament, młodej jeszcze, metody uczenia poprzez naśladowanie.
Umiejętności społeczne psów pozwalają na szybkie wytłumaczenie im zasady działania tej zabawy, a ich zdolność do współpracy z człowiekiem czyni to jeszcze łatwiejszym. Najprościej mówiąc pokazujemy zwierzęciu jakąś czynność, po czym prosimy go, aby ją wykonał. W kilku krokach jesteśmy w stanie przekazać czworonogowi, o co nam chodzi, a stąd już tylko krok do nauczenia go setek niebywałych zachowań.
Na początek uczymy psa kilku prostych komend, jak siad , waruj , lub prosty obrót. Pies musi wykonywać daną czynność tylko na słowną komendę, bez użycia żadnej pomocy gestów, czy mowy ciała. Kiedy pies opanuje polecenia stajemy przed nim, wykonujemy np. siad, siadając w podobny sposób psa, a następnie wydajemy komendę ,,powtórz’’. Czekamy cierpliwie aż pies coś uczyni, a gdy wreszcie wykona to, co my, nagradzamy go.
Na początku to może zająć chwilę, ale nie należy się zrażać. Kiedy psiak powtórzy kilka naszych gestów (wystarczy kilka krótkich sesji) w końcu zrozumie czego od niego oczekujemy. Psy mają kłopot z generalizowaniem, co oznacza, że pies może zrozumieć, iż nasza komenda jest po prostu nowym słowem na ,,siad’’. Dlatego za każdym razem powinniśmy wykonać inną czynność.
Z początku może to trochę zająć, ale nie zrażajmy się. Kiedy nasz pupil zrozumie koncept, stanie przed nami milion nowych możliwości. Będziemy mogli poprosić psa o włączenie światła, o dotknięcie czegoś łapą, o wskoczenie na ławkę, czy nauczenie go nowej zabawy. Wszystko bez użycia przemocy, a dodatkowo będziemy mieli szansę zbliżyć się do naszego pupila i lepiej zrozumieć jego świat.



Więcej można dowiedzieć się ze strony klik. Znajduje się tam także wideo ukazujące Claudię pracującą ze swoją suczką wilczaka Idie. Ze względu na trudny charakter tej rasy, ich więź i postępy sprawiają ogromne wrażenie!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nowa odsłona naszej strony.

W połączeniu z naszą stroną powstał blog poświęcony animaloterapii. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z technikami pracy ze zwierzętami, oraz metodami szkolenia ich do współpracy z ludźmi.

poniedziałek, 18 marca 2013

Psie przedszkole

Jak stworzyć ,,Superpsa’’?
Wczesna stymulacja neurologiczna i socjalizacja.
Założeniami wczesnej stymulacji sensorycznej było wpłynięcie na wytrzymałość psychiczną psa. W pierwszych programach wojskowych wystawiano szczenięta na działanie intensywnych bodźców, jak zmiany temperatury, położenia względem ziemi, czy głośne dźwięki by wychować tak zwanego ,,superpsa’’ odpornego na stres i aktywnie radzącego sobie w nowych sytuacjach. Plan wydawał się dobry, jednak intensywność bodźców, jakim były poddawane psie oseski była zdecydowanie za duża. Psy, które zniosły taką stymulację, w późniejszym życiu faktycznie okazywały się odporniejsze, niestety większość z tych, które sobie nie poradziły cierpiała potem na intensywne stany lękowe.
Można by powiedzieć, że metoda ta dla psów najzdrowsza nie jest.
Jednak postęp badań wykazał, że stymulacja jest w istocie bardzo ważna zwłaszcza w pierwszych miesiącach życia szczeniaka. Powinna jednak być dostosowana do wieku psiaka i zdecydowanie nie tak inwazyjna.

Każdy dobry hodowca powinien zdawać sobie sprawę z tego, że nawet w domowej hodowli szczenięta są mocno odizolowane od bodźców, jakie będą spotykać w późniejszym życiu. Przyznacie, że życie w mieście, pełnym hałasów, ludzi i pędzących po ulicach samochodów do najłatwiejszych nie należy. Tym czasem psiak spędzający swoje pierwsze tygodnie życia w kojcu, w ciepłym i cichym mieszkaniu nie ma pojęcia, co go czeka na zewnątrz.
W zderzeniu z tym argumentem nie trudno przypuszczać, że pierwsze wyjście z domu będzie wiązało się z ogromnym stresem. Może więc warto maluchy na to przygotować?

Natknęłam się niedawno na całkiem przyjemny, i nie obciążający szczeniaka, zestaw ćwiczeń, który może zdecydowanie zwiększyć jego odporność na stres i pomóc mu w zdobyciu pewności siebie. Takie ćwiczenia powinno się wykonywać u szczeniąt nie dłużej niż 3-5 min dziennie między 3 a 16 dniem życia, kiedy to rozwój układu nerwowego szczeniaka jest najintensywniejszy. Powinno się pracować z każdym szczeniakiem z osobna, by osiągnąć optymalny efekt i uniknąć odwrotnej reakcji, jaką mogłaby być nadmierna lękliwość.

Ćwiczenie pierwsze : polega na prostym przytrzymaniu pieska w pozycji głową w dół. W tym celu ujmujemy szczenię w dłoniach i ustawiamy je w pozycji, w której zadek będzie wyżej niż główka i przytrzymujemy tak, przez kilka sekund, nie więcej!

Ćwiczenie drugie: tym razem ujmujemy malucha w dłoniach i układamy go na grzbiecie, brzuszkiem do góry. To pozycja dość nie komfortowa, więc również nie przeciągamy jej dłużej niż kilka sekund.

Ćwiczenie trzecie : za pomocą patyczka do uszu dotykamy szczeniaka między paluszkami, paluszkami po spodniej stronie łapek, można je wykonywać, kiedy maluch leży na grzbiecie, lub by uniknąć powtarzania tej pozycji, kiedy trzymamy go w dłoni w normalnej pozycji.

Ćwiczenie czwarte : stymulacja termiczna. Do tego ćwiczenia potrzebny będzie mokry ręcznik, najlepiej przytrzymany przez chwilę w lodówce. Układamy na nim pieska i pozwalamy mu się po nim poruszać. Taka stymulacja nie powinna trwać dłużej niż 10 sekund.

To tylko kilka przydatnych pomysłów zaczerpniętych ze strony http://demi.zwierzetaludziom.pl/ .

U psów, które zostały poddane wczesnej stymulacji zauważono większą odporność na stres, szybsze przystosowywanie się do nowych warunków, większą towarzyskość i lepsze radzenie sobie w trudnych sytuacjach. Ponad to wykazują większą pewność siebie w kontaktach z psami, które nie odbyły tego rodzaju treningu.

Niestety jest to tylko pierwszy krok w stworzeniu zdrowego, zrównoważonego i zdolnego do przetrwania w naszych czasach psa. Badania udowodniły, że psy, których socjalizacja nie była kontynuowana w pierwszych miesiącach życia wykazywały swego rodzaju regres. To powinno uświadomić nam jak ważny jest proces przygotowania szczeniaka do dorosłego życia.

W tym celu popularną metodą jest zasada ,,złotej 12’’ opracowana przez Margareth Hughes. Do nowego właściciela należy obowiązek zapoznania psa z :
1. co najmniej 12 różnymi powierzchniami: trawa, beton, śliska podłoga....
2.zabawą minimum 12 różnymi przedmiotami: gryzaki, piłki, piszczące zabawki...
3. co najmniej 12 różnymi miejscami: las, łąkę, parking samochodowy...
4. co najmniej 12 różnymi odgłosami: płaczące dzieci, odkurzacz, dźwięki samochodów...
5.zabawą z co najmniej 12 różnymi osobami: dzieci, osoby starsze, osoby poruszające się o lasce...
6. co najmniej 12 szybko poruszającymi się przedmiotami: samochód, motor, rolki…
7. co najmniej 12 różnym wyzwaniami: wejście do metra, pokonywanie niskich przeszkód (np. agility), zejście ze schodów...
8. dotykaniem przynajmniej w 12 różnych miejscach przez właściciela i rodzinę: głaskanie za uszami, wkładanie ręki do pyska, dotykanie nosa...
9.jedzeniem z co najmniej 12 różnych pojemników: miski plastikowe i blaszane, z ręki, kongi
10.zabawa z co najmniej 12 różnymi psami: szczeniakami i dorosłymi, dużymi i małymi, psami i sukami...
11.zostaniem przynajmniej 12 razy samemu z dala od rodziny i opiekunów, przez około 4-45 minut (stopniowo wydłużamy czas)
12.oraz zostać przynajmniej 12 razy przewiezionym samochodem lub innymi środkiem komunikacji.

Takie przygotowanie psiaka powinno zapewnić mu dobry start i doskonałą podstawę do radzenia sobie w ,,ludzkim’’ życiu. Należy tylko pamiętać, aby każde nowe doświadczenie było dla psiego malucha przyjemne, i wiązało się z zabawą, albo smakołykiem, by pierwsze szkolenie nie odniosło negatywnego skutku.

wtorek, 5 marca 2013

Wiosenna aktualizacja

Jako, że słońce coraz częściej się do nas uśmiecha, by zwiększyć optymizm po szarej zimie, pojawia się wiosenna aktualizacja strony. :) Mamy nadzieję, że spodoba się naszym czytelnikom.

wtorek, 26 lutego 2013

Obedience - perfekcyjne partnerstwo.

OB to prężnie rozwijająca się dyscyplina sportowa dla psów towarzyszących. Jej celem jest osiągnięcie posłuszeństwa i pełnej entuzjazmu ze strony psa współpracy przy wykonywaniu rozmaitych czynności, takich jak: zmienianie pozycji przy nodze, skakanie przez przeszkody, pokonywanie tuneli i wiele innych.

To, co naprawdę ważne jest w OB, to kontakt wzrokowy psa z właścicielem (co może być trudne ze względu na znaczenie spojrzenia w oczy w psim języku), dokładne wykonywanie poleceń przy minimalnym wykorzystaniu gestów czy komend i zapał czworonoga!
Pies musi wykazywać ogromną radość z wykonywania poleceń. Co więcej musi wykonywać je szybko, energicznie, i bezbłędnie. Nastawienie człowieka również jest nie bez znaczenia. Przewodnik musi być opanowany i mimo szybkości wykonywania czynności doskonale świadomy sygnałów, które daje swojemu towarzyszowi. Wiele błędów w trakcie konkursu pochodzi bowiem od człowieka, i od nieprecyzyjnych sygnałów, lub nieświadomie wydawanych, sprzecznych poleceń. Dlatego tak ważna jest precyzja i brak wahania. Pies musi otrzymywać konkretne, jasne znaki, by w pośpiechu, który jest wymagany w tej dyscyplinie, uniknąć zamieszania.

Są cztery klasy zawodów obedience – 0 dla początkujących, 1 i 2 dla średnio i bardziej zaawansowanych oraz 3 wagi międzynarodowej. Osiągnięcie klasy 3 daje możliwość brania udziału w mistrzostwach świata.
W dyscyplinie tej urzeka niesamowite porozumienie psa z właścicielem, ale i entuzjazm czworonoga, z jakim wykonuje prace. Jest to nie łatwe, gdyż w czasie konkursu można stosować jedynie pochwały głosowe, i to w niewielkim stopniu. Dla psów może to wiązać się z utratą zapału i motywacji z każdą sekundą. Ale dla tych, którzy uwierzą w swojego człowieka prawdziwa nagroda czeka po ukończeniu pokazu.

Ten tak pożądany entuzjazm chyba nie sposób osiągnąć inaczej niż za pomocą pozytywnych metod szkolenia. By zwierzę chciało wykonywać polecenia szybko i chętnie, nie mogą one mu się kojarzyć w żaden sposób negatywnie. A obietnica nagrody musi być naprawdę silna. Na tyle by skłonić psa do radosnego pokonywania trudności przez cały czas trwania konkursu. Ale czy tylko sportowcy mogą zajmować się tą dyscypliną? Nie! Szkolenie choćby z podstawowego, zerowego poziomu jest polecane wszystkim właścicielom czworonogów. Jest to doskonały sposób na pogłębienie więzi psa z człowiekiem, zwiększenie posłuszeństwa i nauka bardzo praktycznych sztuczek, które nie tylko pomogą uniknąć niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą życie w mieście, ale i poprawi naszą komunikację z zwierzakiem oraz jego zachowanie nacodzień.

Nauka chodzenia przy nodze przy ignorowaniu wszelkich rozpraszających bodźców, czy bezwzględne przybiegnięcie do właściciela mogą uratować przed zaginięciem, czy wpadnięciem pod samochód. A umiejętność wykonywania kilku prostych sztuczek pomoże zachować dyscyplinę w domu i ograniczyć kradzieże jedzenia, czy niszczenie mebli. To naprawdę praktyczne, a szkolenie metodami pozytywnego wzmacniania mogą być wspaniałą zabawą zarówno dla psa jak i jego pana.

piątek, 15 lutego 2013

Zrozumienie, a porozumienie.

Dzisiejszy poranek upłynął mi pod znakiem porozumienia. Bo właściwe z niezrozumienia wynikają wszystkie problemy na lini człowiek - zwierzę. Jako istoty świadome i zdolne do nauki, jesteśmy wyjątkowo uparci w tej kwesti, żeby oceniać zwierzęta według naszej, ludzkiej miary. A wystarczyło by tylko przyjąć do świadomości fakt, że mimo iż żyjemy w tym samym świecie, to zupełnie inaczej go postrzegamy. Najlepszym przykładem jest porównanie mężczyzn i kobiet. Należymy do tego samego gatunku, a jednak pomimo tych samych kluczowych potrzeb, jakim są jedzenie, spanie, czy chęć przedłużenia gatunku, to kobiety mają zupełnie odmienne wymagania niż mężczyźni bo są poprostu trochę inaczej skonstruowane.

Podobnie jest ze zwierzętami. Wszystkie dysponują uniwersalnym zestawem potrzeb i pragnień, ale to jak postrzegają rzeczywistość zależy głównie od narzędzi, w jakie wyposażyła je natura. Pokaż mi zestaw narzędzi, jakimi dysponujesz, a powiem ci jak widzisz świat.

Tymi narzędziami są zmysły. Dla wszystkich takie same : wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Dlaczego więc każdy gatunek jest inny?

Badając naturę konia uczymy się, że jest zwierzęciem uciekającym, żyjącym na otwartych przestrzeniach, dlatego do jego przetrwania najbardziej istotne są wzrok, słuch i w pewnej mierze węch. By zrozumieć, dlaczego konie robią się nerwowe w wietrzne dni, lub płoszą się pozornie bez powodu powinniśmy przyjrzeć się ich oczom. Końskie oko jest położone z boku głowy i nie ma możliwości akomodacji za pomocą dostrajania ostrości obrazu. Zwierzęta te widzą mało ostro i do tego mają dwa ślepe punkty tuż za zadem i tuż przed głową. Dla człowieka, którego podstawowym receptorem jest wzrok, wydaje się nieprawdopodobne funkcjonowanie z takim postrzeganiem. Ale dzięki niemu konie są w stanie dostrzec niewielki nawet ruch liścia w trawie, kilkadziesiąt metrów przed sobą. Konie są jak wielka sonda, rejestrująca każdy ruch i każdy szelest w swoim otoczeniu. Jest to niezawodny system wczesnego ostrzegania. Nie ważne, że my wiemy o liściu, i wiemy, iż jest on kompletnie nieszkodliwy. Koń jako urodzony sprinter nie ma czasu zastanowić się nad tym, czy liść mu zagraża, podczas gdy ułamek sekundy może decydować o jego życiu. Dlatego te zwierzęta najpierw uciekają, wystrzeliwując jak z procy, a dopiero potem zatrzymują się żeby się obejrzeć.
Podobnie jest z resztą ze słuchem. Dzięki ruchomym uszom konie są w stanie słuchać jednocześnie tego, co się dzieje z przodu, jak i za nimi. Na dźwięk nowy, lub podejrzany reagują zwykłą dla siebie ucieczką. Wyobraźcie więc sobie, co konie czują przy silnym wietrze, kiedy wszystko się rusza i do tego wydaje niepokojące szmery – ciężko zdecydować przed czym i w którą stronę uciekać prawda?

I tu pojawia się miejsce na nasze niezrozumienie. Koń dostrzega jakiś podejrzany ruch, ucieka bo tak nakazuje mu instynkt, a my wyciągamy bata. Tym samym utrwalamy w nim mechanizm. Koń mówi ,,boję się, że stanie mi się krzywda'', a my zadajemy mu ból chcąc go ukarać za nieposłuszeństwo. Co wtedy myśli? ,,Wiedziałem, że spotka mnie coś złego. Następnym razem muszę się lepiej przygotować''.

Podobnie dzieje się w przypadku psów. Ludzie na siłę starają się je uczłowieczać. Traktujemy nasze pociechy, jak nas samych, tylko chodzących na czterech nogach. Nic dziwnego więc, że skoro dla ludzi podstawowym mechanizmem komunikacji są słowa, tak samo staramy się rozmawiać z psami. Jak często zdarza się nam mówić do zwierząt? Jak często stoisz i błagasz psa żeby przyszedł, podczas gdy on w najlepsze gania po domu z twoim kapciem? Jak często krzyczysz żeby zszedł z kanapy, kiedy on zupełnie nic sobie z tego nie robi?

Już to powinno nam dać do myślenia, że nie tędy droga. Psy podobnie jak konie nie rozumieją słów. Mogą się nauczyć znaczenia poszczególnych komend, ale nadużywane, lub wypowiadane bez użycia odpowiedniej energii (nie mówię tu o wypowiadaniu słów z energią niczym cherleaderka, ale używaniu odpowiedniego stanu umysłu) szybko przestaną na nie reagować.

Spójrzmy na naszego czworonoga jak na psa. Natura wyposażyła go w doskonały węch, dobry wzrok i słuch. I tak pies najpierw będzie odbierał otoczenie za pomocą zapachu, potem ewentualnie się przyjrzy, a na końcu zastanowi się nad dźwiękiem.
A co my robimy, kiedy witamy się z psem? Najpierw wołamy, często piskliwym, przypominającym psie skomlenie głosikiem ,,Jaki słodki piesio!’’ i rzucamy się do niego żeby go pogłaskać. Już w ciągu tych kilku sekund dajemy psu szereg błędnych sygnałów, po których najpewniej uzna, że nie dość, że nie umiemy się zachować, to jeszcze oddajemy mu przywództwo. Jak to możliwe?
Pierwszym błędem jest głos, który kojarzy się zwierzęciu z poddańczym skomleniem lub oznaką słabości. Drugim jest złamanie zasad dobrego wychowania w stadzie, i podbiegnięcie, żeby psa pogłaskać – psi savoir vivre wymaga by najpierw dać się obwąchać. Do tego najczęściej dochodzi sposób podejścia. Psy podchodzą przodem do siebie tylko w wyjątkowych sytuacjach oznaczających najczęściej wyzwanie. No i sam fakt, że podchodzimy jako pierwsi, na koniec przypieczętowuje nasze stanowisko. W stadzie, przywódca sam nigdy nie podchodzi do członków stada, to oni przychodzą do niego. Dorzućmy jeszcze do tego naszą rozchwiany stan emocjonalny, podczas którego zachwycamy się psiakiem i już kłótnia gotowa. Normalną reakcją psa na takie zachowanie było by ostrzegawcze ugryzienie mające przyprowadzić delikwenta do porządku, co ludzie z resztą odbierają często jako zaproszenie do zabawy.

Z doświadczenia wiem, że energia to potężne narzędzie w świecie zwierząt. Nie tylko jest uniwersalnym sposobem przekazywania informacji, który rozumie każdy gatunek, ale i skutecznym. Nie raz mogłam się przekonać, że wystarczy spojrzenie! Spojrzenie na futro, zalegające na kanapie wbrew zasadom, by stwierdziła, że lepiej sobie poszukać innego miejsca. Nie trzeba wcale krzyczeć. Można użyć nic nieznaczącego słowa np. Bazinga! i pies zejdzie z kanapy o ile użyjemy odpowiedniego nastawienia, mówiącego, że to nasza kanapa i że obejmujemy ją w posiadanie (osobiście nie polecam tego sposobu, kiedy usłyszysz wychodzące z twych ust ,,Bazinga!'' najpewniej zachce ci się śmiać, twoja energia gwałtownie się zmieni i zwierzak czując to weźmie cię za niezrównoważonego psychicznie... ;p)


To jest dla nas trudne, zmienić sposób postrzegania zwierząt. Dla nas Puszek jest Puszkiem, który uwielbia szczekać, kocha swoją piłeczkę i ... po wymienieniu iluś tam cech jest psem. A to właśnie PSEM jest przede wszystkim, i jako psa powinniśmy go postrzegać. Kiedy już to zrozumiemy i nauczymy się patrzeć na świat nosem, potem oczami zrozumiemy, czemu do tej pory w naszym związku nie najlepiej się układało.

piątek, 1 lutego 2013

Zaklinanie zwierząt? Tak, to możliwe!

Czym jest Natural?


Jeszcze całkiem nie tak dawno jedynym sposobem na podporządkowanie sobie zwierzęcia była tresura. Żeby nauczyć psa czy konia do wykonania jakiejś ewolucji ustawiało się go używając mniejszej lub większej siły, a kiedy zwierzę się podporządkowywało, nagradzało się go. Jeśli było oporne powodowało się większą niewygodę, lub nawet zadawało ból do momentu aż zwierzę nie zdecydowało się wykonać polecenia. Metoda ta, jakkolwiek skuteczna, dawała mierne efekty. Tresowany uczeń wykonywał polecenia niechętnie (bo kto by chciał robić coś, co mu się kojarzy z nieprzyjemnościami), niemrawo, a jeśli tylko pojawiła się okazja uniknięcia lub ucieczki, od razu z niej korzystał.
Ale tresura wcale nie musi być przykrym doświadczeniem, a efekty mogą być znacznie, znacznie lepsze!
Udowadniają to ,,naturaliści’’ czyli specjaliści od słuchania zwierząt. Kluczem do sukcesu okazała się znajomość języka zwierząt.

Naturalne jeździectwo
Od zarania dziejów znane były opowieści o zaklinaczach koni. Od niedawna wiadomo, że to wcale nie jest bajka. Monthy Roberts, Pat Parelli, Steve i Irena Halfpenny to nazwiska doskonale znane w świecie koniarzy. Każdy z nich stosuje odmienną filozofię, różne metody, ale łączy ich jedno – dla wszystkich najcenniejsze jest dobro konia.
Ich praca polega na uczeniu ludzi zrozumiałego dla koni języka, oraz interpretacji końskich zachowań, które pozwalają uniknąć konfliktów, ułatwiają ocenę końskiego samopoczucia, a nawet pomagają stwierdzić, jaki zwierzę ma stosunek do wykonywanej czynności. To pierwszy krok do poznania i zrozumienia końskiej psychiki. Jeśli ponad to nauczymy się psychologii i zrozumiemy podstawy ich zachowań, które ukryte są w ich trybie życia (są to zwierzęta stadne, niezwykle ważna więc jest dla nich pozycja w hierarchii, mają bardzo silny instynkt ucieczki, co jest ich jedyną szansą na przetrwanie na stepach, i są niesamowicie wrażliwe, dlatego tak ważne jest by ich kontakt z człowiekiem przebiegał właściwie od samego początku) będziemy w stanie wpływać na ich zachowanie w przystępny i zrozumiały dla nich sposób. Niesamowite są efekty pracy tą metodą. Zwierzęta zdają się bezgranicznie ufać swoim opiekunom, z radością wykonują ich polecenia, a granice ich możliwości zależą tylko od ludzkiej wyobraźni. W Polsce ta dziedzina ciągle się rozwija. Jeszcze z pewnym niedowierzaniem jeźdźcy traktują przesłanie naturalistów. Panuje błędne przekonanie, że jazda naturalna to jazda na oklep, na kantarze i nie ma ona praktycznego zastosowania np. w sporcie. Na szczęście organizacje stosujące te metodę ciągle zaskakują i łamią utarte w naszych głowach stereotypy. Udowadniają, że naturalne podejście nie jest gorsze od klasycznego, i że można z nim osiągnąć wygraną w wyścigach czy w zawodach skokowych.
A co najciekawsze konie to nie jedyne zwierzęta, które można zaklinać.

Zaklinacz psów
Coraz głośniej ostatnio o Cesarze Millanie, który dzięki programowi na NatGeo staje się z dnia na dzień popularniejszy. Jego metoda nie ma jeszcze oficjalnej nazwy, jednak nie różni się od Naturalnego Jeździectwa. Jedyną zmienną jest tutaj psia psychika, która jest przecież inna od końskiej (pies jako drapieżnik kieruje się innymi zmysłami, choć jako zwierzę stadne ma podobną potrzebę ustalenia hierarchii). O jego sukcesie świadczą setki psów, które odnalazły w nim swego mentora, nawet jeśli wcześniej były uważane za niebezpieczne, oraz dziesiątki innych, których jedynym problemem była niewiedza właścicieli. Niesamowite jak opanowanie własnych emocji i stosowanie się do kilku prostych zasad (najczęściej przywoływanymi przez Cesara są zasada ,,zero patrzenia, zero mówienia, zero dotykania’’ które uświadamiają nam wpływ tych rzeczy na psie zachowanie) potrafi poprawić relację czworonoga z właścicielem, a jeśli doda się do tego prostą umiejętność interpretowania psiej mowy ciała może powstać naprawdę niesamowita więź.



To rodzi pytanie – co jeszcze można osiągnąć? Czy to jedyne zwierzęta, na które można wpłynąć w ten sposób? Nie! Każde zwierzę jest podatne na ludzką energię i jego działania. Żeby w pełni z tego skorzystać trzeba tylko wyciągnąć ku nim rękę. Zadać sobie trud poznania ich psychiki, ich zachowań i potrzeb. Jeśli nam się to uda będziemy w stanie powiedzieć naszym pupilom, czego od nich oczekujemy, łatwiej nam będzie dostrzec błędy, jakie na co dzień popełniamy, a które tak chętnie nam wybaczają, i co najpiękniejsze będziemy mogli stworzyć niepowtarzalną więź między czworonogiem, a właścicielem.
Spróbujcie. Nauczcie się choć jednego zrozumiałego dla waszego towarzysza zachowania, a gwarantuję, że zobaczycie niesamowitą wdzięczność w ich oczach. Nareszcie, bez wątpliwości będą wiedziały, o co Wam chodzi. I odwdzięczą się Wam za to! ;)

sobota, 26 stycznia 2013

Jak dbać o sierść? - cz. 2

W poprzednim artykule poruszyliśmy temat dbania o sierść. Jednak piękna okrywa to nie kwestia samych kosmetyków. Równie ważne, czy może nawet ważniejsze jest odpowiednio częste szczotkowanie. To, czym czeszemy też nie jest bez znaczenia. Rodzaj szczotki, materiał, z jakiego jest wykonana, czy rozstaw ząbków w grzebieniu może decydować o skuteczności zabiegu i o powstawaniu kołtunów. Jaką więc szczotkę wybrać?

Dla zwierząt o sierści długiej :
Do rozczesywania sierści długiej najlepszy będzie grzebień o szeroko rozstawionych zębach. W zależności od gęstości podszerstka, powinniśmy dobrać odpowiednią długość ząbków. Zwróćmy uwagę, czy ząbki są dostatecznie długie by dotarły do samej skóry. Nie powinny być zbyt gęste, żeby nie wyrywały włosów i powinny być zaokrąglone na końcach by uniknąć podrażnień skóry. W sklepach dostępne są też grzebienie z obrotowymi zębami, które zmniejszają ryzyko ciągnięcia i wyrywania sierści. Wybierając odpowiedni grzebyk zastanówmy się też nad jego wielkością czy budową. Jeśli mamy dużego psa czesanie go grzebyczkiem o długości 10cm będzie prawdziwą udręką. Ponad to miło by było, żeby i rączka była wygodna i dobrze dopasowywała się do ręki. Przy częstym szczotkowaniu będzie to dla nas znacznym komfortem.
Jeśli zdecydujemy się na szczotkę, przy długim włosie lepiej sprawdzi się taka z sztywno osadzonymi zębami. Tak jak w przypadku grzebienia zwróćmy uwagę na rozstaw szpilek.
Szczotki z naturalnym włosiem nie nadają się zbytnio do rozczesywania sierści, nawet te ze sztywnym. Słaba zdolność do wyczesywania martwego podszerstka z głębiej położonych warstw włosów spowoduje tendencję do powstawania kołtunów. Może jednak posłużyć do wykonania ostatnich pociągnięć, do nabłyszczenia i odkurzenia okrywy.
Jeśli już zdarzy nam się kołtun (co jest częste w przypadku kotów długowłosych, ich sierść jest miękka i ma skłonności do filcowania, szczególnie na brzuchu pod łapkami) możemy spróbować rozczesać go postawionym na sztorc grzebieniem, rozluźniwszy go przedtem palcami. Jeśli jest zbyt mocno zbity nie szarpmy go na siłę gdyż jest to dla zwierzęcia nieprzyjemne. Możemy jeszcze nasmarować go oliwką, i po upływie kilku minut spróbować porozciągać palcami, gdy i to nie poskutkuje nie pozostaje nam nic innego, jak wycięcie go. Tutaj należy zachować szczególną ostrożność. Jeśli jest w trudno dostępnym miejscu lepiej od razu zrezygnujmy z robienia tego samodzielnie, gdyż może się to skończyć skaleczeniem pupila. Warto zwrócić się po pomoc do weterynarza lub profesjonalnego groomera. Jeśli jednak czujemy się na siłach dobrze najpierw porozcinać kołtun w poprzek, a potem usunąć martwą sierść z poszczególnych kawałków unikając nadmiernego wycinania włosów.
Jeśli mamy możliwość zwróćmy uwagę na materiał, z jakiego są wykonane. Koty i niektóre psy nie lubią, kiedy ich sierść się elektryzuje, czego przy czesaniu ciężko uniknąć, dlatego szczotka minimalizująca ten efekt na pewno uprzyjemni zabieg.


Dla zwierząt o sierści krótkiej:
Do czesania psów o sierści krótkiej wygodniejsza będzie miękka, gęsta szczotka. Włosiana również powinna dać dobre efekty. Grzebień raczej nie spełni swojego zadania i nie wyczesze martwych włosów spod wierzchniej, sztywniejszej warstwy.
Ze względu na ilość wypadających włosów częste szczotkowanie znacznie ułatwia życie, ograniczając ilość sierści wbijającej się w ubrania czy dywan.
Przy gęstym podszerstku świetnie sprawdzi się też gumowa rękawica, lub zgrzebło końskie. Gumowe igiełki, czy ząbki bardzo dobrze wyciągają martwy włos są też wyjątkowo wygodne w użyciu więc świetnie się sprawdzą w codziennych ,,kilku pociągnięciach’’ które uwolnią nas od bałaganu.
W przypadku psów o szorstkim i twardym włosie konieczne może być używanie trymera. Jest to grzebyk składający się z haczykowatych ząbków, z krawędzią powcinaną na wzór naszej piły, a służy on do wyskubywania podszerstka i martwych włosów. Rozstaw, wielkość oraz ilość nacięć jest ważna, gdyż każda z nich dostosowana jest do innego rodzaju włosów. Od szerokiego z małymi ząbkami do przygotowania wierzchnich włosów, poprzez średni, o średnim opiłowaniu do spodnich włosów podszerstka do małego, z ząbkami drobnymi, ledwo zauważalnymi, do trymowania stref granicznych pomiędzy rodzajami włosów i wyciągania martwych już włosów. Choć kwestia ząbków jest ważna to i tak najważniejsza jest kwestia dopasowania do ręki. Trymowanie polega na przeczesywaniu sierści i przytrzymywaniu leżącej na ząbkach sierści kciukiem i usuwaniu za jego pomocą włosów wraz z cebulkami.

Dla psów o sierści w typie pudla polecane są szczotki druciane, z cienkimi szpileczkami. Są one dostępne w dwóch wersjach – o prostych lub zagiętych drucikach. Gdy sierść jest krótka i niezbyt skręcona użycie jednej ze szczotek w zupełności powinno wystarczyć. Przy sierści długiej pomocny będzie dodatkowo grzebień z szerokim rozstawem i szpikulcem na końcu, którym będziemy rozdzielać warstwy włosa w trakcie rozczesywania kolejnych partii.


A jak to wygląda w przypadku gryzoni?
Przy królikach i świnkach morskich krótkowłosych w zupełności wystarczy mała, miękka szczotka. W przypadku rozetek, lub królików ,,lwów’’ lepszy będzie grzebyk, lub szczotka o sztywniejszym włosiu.

;) Skoro wiedza jest, to do dzieła! ;) Niech nasze futrzaki lśnią.

piątek, 11 stycznia 2013

Wielki plusk - czyli trochę o kąpaniu.

Wygląd sierści wiele mówi o zdrowiu i samopoczuciu naszego zwierzaka. Prawidłowe dbanie o nią powinno więc należeć do naszych codziennych zadań. Dla pięknej i lśniącej okrywy włosowej najbardziej istotne są trzy czynniki – dieta, właściwe preparaty pielęgnujące oraz szczotkowanie z odpowiednią częstotliwością i za pomocą odpowiedniego grzebienia. W pierwszej części artykułu dotyczącego codziennej pielęgnacji sierści powiemy o sztuce kąpania i dobierania odpowiednich kosmetyków ;)



Złote wskazówki:
Dla większości zwierząt przymusowe kąpanie jest dość stresującym przeżyciem o ile dobrze ich do tego nie przygotujemy. Dobrze jest pamiętać o kilku złotych zasadach, które na pewno ułatwią kąpiel i uczynią ją dla zwierząt bardziej znośną.
Ważne żeby temperatura wody była odpowiednia. Nie może być ona zimna, ani też gorąca. Najlepiej jeśli ustawimy niezbyt silny, letni strumień.
Nie powinniśmy lać jej bezpośrednio z góry, zwłaszcza na koty, które mogą odnieść wrażenie, że są nią dosłownie zalewane. Lepiej stopniowo polewać boki i łapy, docierając coraz wyżej, aż do grzbietu. Jeśli to możliwe, małe psy i koty będą czuły się bezpieczniej w pozycji pionowej, kiedy będą mogły oprzeć się łapami o krawędź wanny. Jest to też przydatne w przypadku królików, czy świnek morskich, którym ciężko inaczej było by umyć sierść na brzuchu.
Jedną z najważniejszych wskazówek jest unikanie gwałtownego zalewania głowy. Jeśli to konieczne powinniśmy to robić ze szczególną ostrożnością omijając oczy i uszy zwierzęcia. Jeśli podczas zabiegu woda dostanie się do uszu musimy zadbać o dokładne ich osuszenie po wyjściu z wanny np. wacikiem kosmetycznym, gdyż pozostawiona w przewodzie słuchowym woda może doprowadzić do infekcji lub zapalenia ucha.
Zwróćmy uwagę na dokładne spłukanie szamponu. Sierść zwierząt składa się z gęstego podszerstka i włosów okrywowych, co ułatwia pozostanie mydlin pod warstwą sierści, nawet jeśli pozornie zostały one spłukane. Należy starannie przeczesywać futro palcami ułatwiając wodzie dostęp do skóry zwierzaka. Unikniemy dzięki temu powstawania łupieżu, wysypek, czy nawet łysienia w niektórych miejscach – gdzie wywołane pozostałym szamponem swędzenie skłania zwierzaka do nadmiernego drapania się.



Kąpanie – jak często?
Małe i długowłose rasy psów mogą wymagać częstego mycia ze względu na zabrudzenia podczas deszczowej pogody, czy poprzez kontakt z podłożem. Pozostałym psom wystarczy kąpiel dwa, trzy razy do roku. Nie należy przesadzać, gdyż nadmierne rozpuszczanie pokrywających psie włosy warstwy lipidowej powoduje, że robią się słabe, matowe i mają tendencję do elektryzowania się.
Koty doskonale samodzielnie dbają o swoje futerko, dlatego kąpiel z reguły nie jest dla nich konieczna. W ich przypadku możemy się ograniczyć tylko do tych szczególnych przypadków, w których kot czymś się ubrudzi. To samo tyczy się królików, świnek morskich oraz innych gryzoni. Stanowczo nie powinniśmy ich kąpać bez wyraźnej potrzeby.
Inaczej jest w przypadku zwierząt bezwłosych. Koty typu sfinks mają tendencję do grzybiczych infekcji skóry, przez co wymagają regularnych kąpieli. Specjalnej opieki wymagają też świnki morskie skinny, które powinny co kilka dni wziąć kąpiel z kilkoma kroplami oliwki, gdyż ich naga skórka łatwo się przesusza. Jest to zalecane również w przypadku nieowłosionych szczurków mimo, że nie są one wielkimi miłośnikami wody.



Jak dobrać kosmetyk?
Wytyczną przy wybieraniu szamponów i odżywek jest rodzaj sierści. Inny preparat będzie skuteczny w przypadku sierści krótkiej, inny w przypadku długiej (głównie ze względu na dodatki zmiękczające i ułatwiające rozczesywanie zawarte w preparatach dla zwierząt długowłosych). Musimy się zorientować czy nasz pies ma sierść szorstką czy jedwabistą, a może tak jak Yorkshire teriery i Maltańczyki, ma sierść zbliżoną strukturą do ludzkiego włosa. W sklepach z reguły dostępne są trzy warianty – dla krótkowłosych, długowłosych oraz dla psów z sierścią typu York. Lepsze firmy oferują znacznie bardziej wyrafinowane rozwiązania, które jeszcze dokładniej dopasowywują się do potrzeb naszych czworonogów.
Co ciekawe dostępne są też specjalne szampony do sierści białej, zapobiegające jej żółknięciu czy szarzeniu, lub do czarnej poprawiające głębię koloru i blask.
Kolejna kwestia to kosmetyki dla szczeniąt i alergików. Tutaj nie ma co przesadzać z zapachem czy dodatkowymi funkcjami szamponu. Najważniejsze by był delikatny, nie podrażniał skóry i nie uczulał. W zoologach jest dostępna linia szamponów leczniczych, które powinny być idealne na podrażnienia, i dla wrażliwej skóry.
Jedną z nowości ostatnich czasów jest suchy szampon dla kotów, który eliminuje problem strachu przed wodą. Poprawia on wygląd sierści i czyni ją bardziej puszystą, choć z doświadczenia wiem, że równie dobrze w tej roli sprawdza się zwykły puder dla dzieci – idealnie pomaga zapanować nad przetłuszczającą się przy ogonku sierść Maine Coona.
Dodatkowo, by nawilżyć, zwiększyć miękkość sierści i jej połysk możemy zastosować odżywkę, np. w spray’u z olejkiem norkowym. Rozprowadzenie jej po krótkiej sierści szczotką z miękkiego włosia, lub na długiej, jedwabistej szczotką z gęstymi kolcami tylko spotęguje efekt.



środa, 2 stycznia 2013

Kto powiedział, że smoki nie istnieją?

Ostatnimi czasy wzrosła popularność trzymania w domach gadów jako zwierząt towarzyszących. Dzieje się tak za sprawą wzrostu informacji na ich temat, obecnie panującej mody, jak i zwiększonej dostępności tego typu zwierząt.
Niestety nasza świadomość w tym temacie wciąż jest zbyt mała. Jak więc przygotować się do posiadania takiego przyjaciela?
Decydując się na kupno jaszczurki powinniśmy się dobrze przygotować. O to kilka wskazówek:



CITES – co to takiego?

Jest to umowa międzynarodowa oparta na Konwencji Waszyngtońskiej mająca na celu kontrolowanie wywozu gatunków egzotycznych do innych krajów niż rodzime. Planując posiadanie gada powinniśmy sprawdzić, czy dany zwierzak jest w naszym kraju legalnie. Dobry sklep zoologiczny, czy też uczciwy hodowca powinien dysponować dokumentem potwierdzającym zarejestrowanie danego osobnika w systemie, jednocześnie potwierdzającym jego legalność.
Niektóre gatunki żółwi czy jaszczurek takiego dokumentu nie potrzebują.

Terrarium
Jako, że większość atrakcyjnych dla nas gatunków pochodzi z innych stref klimatycznych, potrzebują one do życia specjalnych warunków. Musimy sprawdzić wcześniej, jak powinno być urządzone terrarium:
-jakie powinno mieć wymiary: powinniśmy być świadomi maksymalnych rozmiarów jakie może osiągnąć zwierzę; częstym błędem przy zakupie legwana zielonego czy kameleona jest brak wiedzy na temat tego jak duże urosną.
-jakie powinniśmy zastosować podłoże: w zależności od gatunku może to być piasek, różne rodzaje torfu lub papierowa wyściółka jak w przypadku agam brodatych, które mają tendencję do połykania kawałków drewna, co może nawet doprowadzić do śmierci zwierzęcia, trzeba również sprawdzić jakie rosliny możemy umieścić w terrarium, bo choć żywe wyglądają bardzo efektownie mogą okazać się trujące.
-jak dużą musi mieć temperaturę i wilgotność powietrza by mógł przeżyć: najczęstszym błędem jest zbyt niska temperatura, co prowadzi do przeziębień oraz innych chorób, musimy być świadomi tego, że tam skąd pochodzą nasi podopieczni jest o wiele cieplej! Wymagana też jest różna wilgotność powietrza co może oznaczać spryskiwanie terrarium nawet kilkarazy dziennie, lub zamontowanie specjalnej fontanny.
-jakie oświetlenie zastosować: gady są zmiennocieplne, dlatego np. do procesu trawienia, by mógł on przebiegać poprawnie potrzebują wyższej temperatury, jak i czasu, kolejnym ważnym problemem jest częste przy braku naturalnego oświetlenia rozmiękanie kości z powodu zbyt małej przyswajalności wit. D, dlatego mogą wymagać specjalnych świetlówek UV.
-jaki pokarm odpowiedni jest dla konkretnego gaunku: W przypadku gadów jest to najczęściej pokarm żywy w postaci owadów (świerszcze, mączniki, dżdżownice) lub też pokarm roślinny. Zanim sprowadzimy do domu zwierzę musimy dokładnie dowiedzieć się, co będzie jadł i czy jesteśmy w stanie to zdobyć. Dobrze jest się rozejrzeć w sklepach, gdyż nie wszystkie zoologi mają w swej ofercie owady, czy też (co jest istotne w przypadku węży) oseski mysie, czy szczurze.

Koszty utrzymania
Musimy zastanowić się czy stać nas na utrzymanie gada. Najlepiej jest zajrzeć na forum terrarystyczne, podpytać w sklepach zoologicznych oraz, jeśli ich posiadamy, u znajomych hodowców. Zakupienie odpowiedniego sprzętu tanie nie jest. Należy się również upewnić, czy mamy w pobliżu weterynarza, który zna się na leczeniu i chorobach specyficznych dla zwierząt egzotycznych. I tu warto podpytać o ceny, gdyż ze względu na unikatowe umiejętności, ceny są wysokie.

Jaszczurka dla dziecka?
Jeśli planujemy zakup gada, jako zwierzątko dla naszej pociechy, od razu powinniśmy zarzucić ten pomysł. Utrzymanie gada jest trudne ze względu na dużą ilość zmiennych, takich jak wilgotność, temperatura itp. Byłoby trudne do opanowania przez dziecko i niebezpieczne dla zwierzęcia. Ponad to większość gadów nie daje się oswoić, a jedynie toleruje obecność opiekuna, co może być przykre dla malucha nie rozumiejącego, czemu jaszczurki nie da się wziąć na ręce. Istnieje też ryzyko dotkliwego podrapania lub pogryzienia. Jeśli koniecznie chcemy sprawić dziecku prezent, lepiej wybrać zwierzątko łatwiejsze w utrzymaniu i zaczekać aż osiągnie właściwy wiek i umiejętności konieczne do hodowania gada.

Zakup gada
Jeśli już odpowiedzieliśmy sobie na wszystkie pytania i zdobyliśmy potrzebne iformacje, kolejnym krokiem jest znalezienie odpowiedniego osobnika. Hodowców jest niewielu, lecz jeśli już udało nam się znaleźć takowego powinniśmy sprawdzić opinię i warunki, w jakich trzymane są zwierzęta. Decydując się na kupno w sklepie zoologicznym należy sprawdzić, w jakim stanie jest sam zwierzak. Należy być świadomym, że nie każdy sklep zna się na warunkach trzymania zwierząt egzotycznych i na właściwej dla nich diecie. Wypadałoby podpytać czym karmione są zwierzęta. Najlepiej poprosić też o złapanie osobnika (co może być trudne, gdyż oswojenie gada wymaga czasu, a tego w sklepie zwykle brakuje) i zbadanie czy ma mocny kościec, nie ma na nim pasożytów, czy nigdzie nie są widoczne rany, zniekształcenia żeber i kończyn mogące świadczyć o niedoborze wapnia, czy nigdzie nie są widoczne pozostałości wylinki mogące świadczyć o innych zdrowotnych problemach. Tymi samymi zasadami powinniśmy się kierować kupując gada na giełdzie. Niestety wiele jest hodowli nastawionych na zysk i mających dobrostan zwierząt za nic.



Tym samym, jeśli uda nam się kupić wymarzonego smoka i bezpiecznie sprowadzić go do domu, czeka nas wspaniała przygoda. Obserwacja gadzich zachowań, hodowanie świerszczy na pokarm, i wiele innych wspaniałych aspektów posiadania w domu potomka dinozaurów. ;)